Spoza zasłony zdarzeń artykuł

Informacje o tekście źródłowym

Spoza zasłony zdarzeń

Teatr Jerzego Grzegorzewskiego nie poddaje się łatwo opisowi. Jak można oddać słowami to, co artysta potrafi przekazywać światłem, grą cieni, półcieni? Światło stanowi u niego element nie mniej ważny niż padające ze sceny słowa, strzępy dialogów. Tak ważny, jak pojawiające się na scenie postacie, których fizyczność stanowi jedynie narzędzie dla przekazywania treści, będących rewersem tego, co ukazuje się oczom.

Daleko tu od dramatów obyczajowych, psychologicznych, od teatru realistycznego. Artysta próbuje jakby rozedrzeć zasłonę, jaką tworzą zdarzenia, aby wydobyć ich pierwszą przyczynę. Aby dotrzeć do jądra, do tajemnicy życia.

Rzeczywistość sceniczna, jaka w związku z tym powstaje odległa jest od przyzwyczajeń publiczności. I nie chodzi tu wcale o to, że na widowni siedzą ignoranci, którzy nie są w stanie pojąć Sztuki. Odruch niechęci wobec teatru Jerzego Grzegorzewskiego można zauważyć także u twórców teatru, mających na swym koncie wieloletnie doświadczenie sceniczne oraz sukcesy. Wybitny aktor i reżyser w jednej osobie poszukiwał kilka lat temu kogoś, kto by mu wytłumaczył, o co chodzi w Weselu zrealizowanym przez Grzegorzewskiego. Było to Wesele dość szczególne. Obce dotychczasowym interpretacjom. Mówiono więc, że to nie wesele, ale pogrzeb. Bez przytupów, oberków, bez bajecznie kolorowej „ludowości”. Nie czarowało barwnością. Drążyło głębiej — w podświadomości bohaterów. Przemawiało do podświado­mości widza. Odnajdywało cechy wspólne postaci z początku i z końca XX wieku. Mówiło o ich duchowej inercji, odbierając łatwy optymizm.

Dobrze w chwilach powierzchownego entuzjazmu, słomianego zapału, a także — gdy miną i kiedy znów zapada się w sen, lub tańczy się w takt chocholej muzyki, przypomnieć sobie tamto Wesele.

Teraz wzbudza żywe zainteresowanie Pułapka Tadeusza Różewi­cza, którą w reżyserii i scenografii Jerzego Grzegorzewskiego przedsta­wia teatr Studio. Wzbudza zainteresowanie, ale i kontrowersje. Ma tyleż gorących zwolenników, co przeciwników. Jedni przychodzą na Pułap­kę ponownie, aby uchwycić to, co umknęło za pierwszym razem. Inni wychodzą w trakcie spektaklu, nie są w stanie dotrwać do końca. Najbardziej rozczarowani są ci, którzy spodziewali się teatru realistycz­nego, a nie marzeń sennych. Oczekiwali rzeczy krwistej, a mają obraz utkany z mgły.

Jerzy Grzegorzewski, obcy jakiemukolwiek schlebianiu gustom od­biorców, kokietowaniu publiczności, jest ciągle wierny sobie. Swej stylistyce. Oryginalnej, własnej i konsekwentnej. Być może hermetycz­nej, być może trudnej. Zmusza do pokonywania gnuśności, wygodniectwa widza teatralnego.

Pułapka Tadeusza Różewicza zdaje się mówić o Franzu Kafce, pisarzu nadwrażliwym.
Czy rzeczywiście Franz Kafka jest bohaterem utworu. Być może. Ale nie tylko on.
Bohaterem jest Człowiek, borykający się z trudem istnienia. Cierpią­cy, obolały od walki, jaką toczy tak ze sobą, jak i z innymi oraz z przeznaczeniem. Samotny, choć otoczony rodziną, kobietami, mający przyjaciela. Pełen abominacji wobec trywialnej prozy życia, ucieka w samotność, która też jest nie do zniesienia.

Nie ma miejsca spokojnego, bezpiecznego. Może tylko w jakimś wspomnieniu z dzieciństwa, ale i to nie wydaje się pewne.

Osaczony, niczym w pułapce, bez wyjścia. Nawet przyszłość jawi się w przeczuciach, w snach, zatruta. Na wpół obecna jest już epoka komór gazowych, krematoryjnych pieców i pogardy dla człowieka.

Miłość? Nie ma miłości, tylko rozpaczliwe czepianie się pozorów, szukanie ratunku w okruchach ludzkiego ciepła.

Rodzina? Też stanowi źródło bólu. Ojciec — wszechpotężny Pan Stwórca. Dał życie, więc ma nad nim władzę, jeśli zechce — może je zabrać. Ojciec—Stworzyciel. Boski, a zarazem prostacki i okrutny. Kochany i znienawidzony.

Niezwykle piękna jest scena przedstawiająca jakby składanie rytual­nej ofiary z syna. Snop jasnego światła pada z góry na stół, niczym ołtarz ofiarny. Ojciec wbija sztylety. Odchodzi z ciałem syna przerzuconym przez ramię.

Krwawe ofiary. Wciąż składane, codziennie. Codziennie rodzą się następne. Giną synowie, ale ich danina krwi już nie ma w sobie nic z sacrum. Jest tylko rzezią, dokonywaną przez jednych ludzi nad drugimi, którzy się czymś różnią; religią, rasą, narodowością, kulturą.
Bardzo rozległe wydają się obszary interpretacyjne Pułapki, zreali­zowanej przez Grzegorzewskiego. Jego Pułapka posiada wiele warstw znaczeniowych i poetycki klimat. Penetruje obszary ludzkiego doświadczenia i ludzkiej natury znane od tysiącleci, a przecież ciągle wymykające się potocznym zbyt łatwym diagnozom.