Poezja ciszy, poezja krzyku artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • miejsce publikacji
  • „Rzeczpospolita”
  • data publikacji
  • 1996/12/20

Poezja ciszy, poezja krzyku

Cykl Wariacje z poetami to naj­nowsza propozycja warszawskiego Te­atru Studio. Pierwsza premiera tego cy­klu to spektakl złożony z dwóch utwo­rów: Godzina, w której nie wiedzieliśmy nic o sobie nawzajem — sztuka Petera Handkego z 1992 r. w re­żyserii Zbigniewa Brzozy i Francis Ba­con, czyli Diego Velázquez na fotelu dentystycznym — poemat Tadeusza Różewicza z 1995 r. zainscenizowany przez Jerzego Grzegorzewskiego.

Sztuka Handkego — choć obywa się bez słów! — niesie w sobie niesłychana głębię poetyckiego wyrazu. Jest to ciąg wizualnych przygód bohatera, który pewnego dnia znalazł się sam na sam z senną rzeczywistością placu nie zna­nego mu miasta. Przygląda się z zaciekawieniem z rzadka przemykającym przechodniom. Każdy z nich jest moc­no zidywidualizowaną osobowością, która niesie określony ładunek energii i kryje w sobie jakąś tajemnicę.

Mamy przechodniów młodych, peł­nych życia, jak też dojrzałych, przygnie­cionych ciężarem trosk. Pochylona nad wózkiem — wyładowanym po brzegi ja­kimś mocno zakurzonym towarem — staruszeczka co pewien czas natrętnie zapełnia plac swoją osobą. Obok elegantki i modnie ubranej seksownej dziewczyny, pojawia się też jakieś bose czupiradło. Jest zgarbiony zamiatacz ulic i żebrak bez nóg, który „po pracy” owe nogi odzyskuje, by z godnością opuścić plac. Powiew wiatru nanosi, a to strony gazet, a to stosy liści. Za nimi pojawi się młody mężczyzna w obszernym palto­cie, za każdym poruszeniem rozsypują­cy wąskimi strużynkami… piach. Cza­sem pojawi się w zaułku Mojżesz z tabli­cami dziesięciorga przykazań lub wysoko w powietrzu przemknie na ar­matniej kuli baron Munchhausen.

Fascynujący oniryczno-surrealistyczny świat stwarzany jest zarówno przez akto­rów, jak i przez organicznie wtopioną w spektakl, wykonywaną na żywo muzy­kę Pawła Mykietyna, a także przez kostiu­my Doroty Kołodyńskiej i scenografię Katarzyny Jarnuszkiewicz, które przywo­łują skojarzenia z pracami Rene Magrit­te’a. Reżyserowi Zbigniewowi Brzozie udało się za pomocą tekstu Handkego wyczarować prawdziwie poetycką) rzeczy­wistość, gdzie każde słowo mogłoby sta­nowić ogromny balast dla wyobraźni. Punktem wyjścia dla widowiska Jerze­go Grzegorzewskiego — które nie jest już łagodną poetycką impresją, lecz kreacją świata zbuntowanego wobec zastygłych form — okazało się natomiast słowo po­ety. Tadeusz Różewicz pisze: „próbowa­łem pokazać / pejzaż jamy ustnej, ale mi się nie udało mówił Bacon / w jamie ust­nej znajduję / wszystkie kolory / obrazów Diego Velazqueza” i dalej: „Infantka na fotelu ginekologicznym / Papież Innocen­ty VI na fotelu elektrycznym / Papież Pius XII w poczekalni / Diego Velazquez / na fo­telu dentystycznym”. Jak w poemacie, tak i w przedstawieniu nakładają się na siebie całe piętra znaczeń. Poeta przywołuje emocjonalne, gwałtowne w wyrazie ob­razy genialnego Irlandczyka Bacona. Twórczość dźwigającą brzemię bólu, po­kazującą rozpacz i wyizolowanie człowie­ka. Ten sam typ odbioru świata był wszak zawsze obecny w dziele Różewicza. Autor przywołując w swoim poemacie fragmen­ty Jatek (z tomu Formy) nie omiesz­kał zaznaczyć, że napisał je już w 1947 r., co reżyser skwapliwie podchwytuje.

Niewymuszonej atmosferze impro­wizacji poddali się Mariusz Benoit, jako Tadeusz R. — alter ego autora i (znako­mita!) Anna Chodakowska, czyli Kiksa, nieco perwersyjne upersonifikowanie wyobraźni poety. Artystyczną anarchię spektaklu uwiarygodnił pobrzmiewają­cy w nim lekko parodystyczny ton, przywołujący na myśl doświadczenia dadaistów — pojawia się np. Omar San­gare jako bokser (!) nokautujący Bogu ducha winnego Tadeusza R.

Bacon „malował usta pełne krzyku i zębów”, bo nigdy mu się nie udało namalować uśmiechu. Udało się Grze­gorzewskiemu przy pomocy poematu­eseju Różewicza.

Z obu części składających się na wie­czór bardziej przypadła mi do gustu pierwsza. Wolę poezję ciszy niż krzyku.