Głos wołającego… do nas artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • miejsce publikacji
  • „Dzień Dobry” nr 22
  • data publikacji
  • 2002/06/14

Głos wołającego… do nas

Jerzy Grzegorzewski nigdy nie był reżyserem łatwym. Jego teatr nigdy nie był teatrem społecznym, zaangażowanym czy ideologicznym. Nie-Boska komedia także taka nie jest.

Kiedy kilka tygodni temu Jerzy Grzegorzewski obwieścił w „Rzeczpospolitej”, że nosi się z zamiarem złożenia dymisji z funkcji w Teatrze Narodowym, była to wiadomość tyleż zaskakująca, co niewiarygodna. Premiera Nie-Boskiej komedii nadaje jej prawdopodobieństwa. Dramat Krasińskiego został bowiem odczytany jako gorzka historia niespełnienia i rozczarowania. Nie ma tutaj ani motywu rewolucji, ani diagnozy społecznej. Nawet konflikt Pankracego i Henryka nie staje się tematem pierwszoplanowym. Jest za to osamotnienie i zagubienie — treść losów postaci. Finałowa scena, w której Pankracy krzyżując siebie samego, mówi „Galilaee, vicisti!” — jest tylko ironicznym przyznaniem się do klęski.

Grzegorzewski zbudował spektakl z cytatów Są tu scenograficzne elementy z poprzednich spektakli: z Nocy listopadowej, Operetki, Don Juana. Ale też sposób prowadzenia poszczególnych wątków i postaci ma charakter collage’u. Pankracy Jerzego Radziwiłłowicza pojawia się na scenie jako Hamm z Końcówki Becketta, po czym zamienia się w postać dżentelmena rodem z Joyce’a. Wariaci, łysi mężczyźni, odziani w szare prochowce narzucone na nagie ciała wydają się wyjęci z przedstawień Szajny. Orcio Beaty Fudalej, chwilami budowany podobnymi środkami co Puk ze Snu nocy letniej, staje się zarówno kontynuacją, jak i antynomią tamtej postaci. Nie-Boska… Grzegorzewskiego jest zaprzeczeniem celowości i znaczenia teatru, a zarazem ich potwierdzeniem.

Grzegorzewski wspominał przed premierą o „szyderczych komentarzach”, jakie pojawią się w recenzjach. Nie ma takich. Jest za to stuprocentowa głuchota na stosowaną przez reżysera poetykę. Chwilami sięga to absurdu. Krytykuje się Grzegorzewskiego za brak tematyki społecznej, jakbyśmy żyli w czasach oddolnych ruchów i organizacji, w epoce rewolucji. Fakt, że sztuka opowiada o niemożności rewolucji w świecie osamotnienia i pustki, w świecie skompromitowanej wiary w ideały — przeszedł niezauważony.