„Express” przy narodzinach przedstawienia teatralnego artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • miejsce publikacji
  • „Express Wieczorny” nr 73
  • data publikacji
  • 1963/03/27

„Express” przy narodzinach przedstawienia teatralnego

O godzinie 9.45 rano na ulicy Wierzbowej ruch jest minimalny. Nie ma prawie przechodniów. Z rzadka — samochody. Ale uważny obserwator, gdyby o tej porze stanął opodal bramy, na wprost ulicy Niecałej, miałby co oglądać, miałby na kogo popatrzeć.
Przez tę bramę, wchodzą aktorzy Teatru Narodowego na próbę.

Dzień, w którym „Express” stanął na swym reporterskim posterunku, był dniem normalnej pracy teatralnej, ale równocześnie był to, w pewnym sensie, dzień wyjątkowy. Dzień pierwszej próby. Rozpoczynała się praca nad spektaklem-gigantem, nad trzema utworami greckich mistrzów, którzy w jednym przedstawieniu pokazani zostaną publiczności.

W bramie natknęliśmy się na Mikołajską. Zaraz za nią szedł Krasnowiecki. O krok przed nią — Szalawski. Wkrótce pojawili się Barszczewska i Wyrzykowski. Po chwili — Eichlerówna. Potem Milecki, Zaczyk, Strachocki, Zembrzuska, Szletyński, Staniszewska. Wreszcie, nadbiegł Gogolewski…

W teatrze powitano nas ze zdziwieniem: „Po co przyszliście dzisiaj? Przecież to dopiero pierwsza próba!”.

Właśnie, żeby zobaczyć jak to wygląda. Żeby w Dniu Teatru uczcić codzienną pracę aktorów, tę żmudną, czasem nieciekawą, męczącą, ukrywaną zazdrośnie przed oczami widzów; tę pracę, która bez reflektorów, bez blichtru, bez oklasków, toczy się w czterech ścianach Sali Prób.

Sala Prób. To tylko nazwa taka szumna. W rzeczywistości pierwsze próby odbywają się w dużym pokoju. Pośrodku stoi wielki stół, nakryty suknem, wokoło krzesła.

W rogu, na okrągłym stoliku, oprawione w tekturę — role — czyli egzemplarze sztuk.
Za pięć dziesiąta. W bufecie teatralnym tłok. Długa kolejka po kawę, po kanapki.

Dyrektor Kazimierz Dejmek dopija ostatni łyk. Za dwie minuty dziesiąta opuszcza bufet.

„Proszę wchodzić, zaczynamy” — wzywa asystentka.

Sala zapełnia się. Miejsc przy stole nie starcza. Ale są jeszcze parapety okienne, są krzesła pod ścianami. Obsada liczy 45 osób.

Zaczyna Dejmek, reżyser spektaklu:
— Dzisiejsze spotkanie poświęcimy mojemu „występowi” — mówi — Przeczytam kolegom utwory, nad którymi będziemy pracować. Spektakl składa się, jak koledzy już wiedzą, z trzech części: Agamemnon Ajschylosa, Elektra Eurypidesa i Żaby Arystofanesa…

Powoli uchylają się drzwi. Chyłkiem przemyka ktoś spóźniony. Cichaczem, jak w szkole po dzwonku…

Podczas czytania — cisza i skupienie. Po każdej części — przerwa na papierosa. Samo słuchanie trwało dwie godziny.

— Jakie wrażenie? — pyta Dejmek — Pierwsza część w moim „wykonaniu” zajęła 50 min., trzeba będzie skrócić. Więc słucham. Proszę o uwagi.

Najpierw, jak to zwykle bywa, mało chętnych do dyskusji. Dobiegają oderwane słowa lub fragmenty zdań, w rodzaju: „Interesujące, rzecz warta grzechu… Zobaczymy jak wyjdzie…”.

Wreszcie dyskusja rusza z miejsca. Kilka osób zgłasza uwagi na temat języka przekładów. Ktoś porusza problem związany z koncepcją spektaklu.

— Zastanawia mnie jedno. W Żabach jest potyczka słowna między Ajschylosem, a Eurypidesem. Arystofanes przyznaje palmę pierwszeństwa Ajschylosowi. Czy nas to zobowiązuje?

— Nie, osąd Arystofanesa nie jest przecież naszym osądem. W żadnym wypadku nie chciałbym przeważać szali ani na jedną, ani na drugą stronę — odpowiada Dejmek — Obu mistrzów pragnę pokazać z należytym im szacunkiem. Zresztą w Żabach obaj są ośmieszeni przez Arystofanesa.

— Jaki będzie styl spektaklu? — pyta ktoś.

— Co do stylu koledzy zorientują się na podstawie projektów kostiumów. Pragnę odejść od dotychczasowej metody prezentowania Greków. Nie zamierzam również rekonstruować starożytnego teatru. Będzie to, powiedzmy sobie, fantazja na tematy greckie. Wiemy, że cały teatr grecki miał charakter obrzędu i to obrzędu bardzo podniosłego. Ten efekt chciałbym uzyskać. Oczywiście konwencja Agamemnona powinna się różnić od konwencji Elektry — te dwie tragedie powstały w odstępie niemal pół wieku.

Rozmowa toczy się dalej. Z wybiciem godziny drugiej — koniec próby. Jeszcze tylko asystenci rozdają egzemplarze, role rozdzielone zostały wcześniej. Na dole, w portierni wywieszony jest dokładny plan pracy. Aktorzy rozchodzą się. Tak minęła pierwsza próba.

Premiera odbędzie się w maju. Gdy przyjdziecie, mili Czytelnicy na spektakl do Narodowego, wspomnijcie, jak to się zaczęło.