Dramat niezastąpiony artykuł

Informacje o tekście źródłowym

Dramat niezastąpiony

Ponadpięciominutowa owacja zakończyła wczorajszą premierę Wesela Stanisława Wyspiańskiego w inscenizacji Jerzego Grzegorzewskiego w Teatrze Narodowym. To bodaj najbardziej „po bożemu” wystawiony spektakl tego wybitnego, choć kontrowersyjnego reżysera. W warstwie interpretacyjnej największe zmiany dotyczyły postaci Chochoła.

Na konferencji prasowej Jerzy Grzegorzewski zapowiadał, że jego Wesele nie spodoba się tym, którzy odrzucili wystawionych wcześniej przez niego w Teatrze Narodowym Sędziów czy Bloomusalem. Zwłaszcza w zestawieniu z Bloomusalem, który nosił wszelkie cechy autorskiego teatru Jerzego Grzegorzewskiego (m.in. zaskakujące skojarzenia słowno-muzyczne, deformacja ruchu scenicznego) — Wesele to przykład wierności słowu i literze dramatu Wyspiańskiego. Tekst uległ oczywiście skrótom, tak by spektakl zamknął się w trwających 200 minut trzech aktach. Struktura dramatu nie została jednak naruszona.

Usłyszeliśmy ze sceny wspaniale podany przez aktorów wiersz. Zespół w całości zdał egzamin Wesela, ten najważniejszy w polskim teatrze egzamin zespołowości. Wyróżniały się wiodące role Doroty Segdy (Rachela), Wojciecha Malajkata (Pan Młody), Mariusza Benoit (Gospodarz), Jerzego Treli (Czepiec), Mariusza Bonaszewskiego (Nos), Zbigniewa Zamachowskiego (Poeta), a nawet mniejsze — Olgierda Łukaszewicza (Żyd), Magdaleny Warzechy (Maryna), zaś z Osób Dramatu porywająco zagrany Stańczyk Krzysztofa Kolbergera, Upiór Andrzeja Blumenfelda i Wernyhora Józefa Duriasza. Największej reinterpretacji uległa postać Chochoła. Zagrała go Maria Wieczorek. Improwizując na skrzypcach nowoczesną wariację na temat tradycyjnej melodii, melorecytowała partię „Kto mnie wołał…”.

Muzyka Stanisława Radwana należała do silnych punktów przedstawienia, zwłaszcza w czasie sceny Dziennikarz-Stańczyk z pięknymi partiami na trąbki. Mocno i współcześnie zabrzmiały słowa Stańczyka „ręka, co podła, była swoja” i kwestia o coraz liczniejszym gronie błaznów. Wtedy Stańczyk pokazał znak zwycięstwa…

Na premierze obecny był premier Jerzy Buzek z żoną i córką.

A oto co nam powiedzieli zaraz po premierze:

Adam Hanuszkiewicz:
Nie jestem od ocen. Każdy ma swoje Wesele. To jest bardzo piękna kontynuacja spektaklu łódzkiego i krakowskiego.

Gustaw Holoubek”
Jestem poruszony tym przedstawieniem. Jest niezwykłe i bardzo mi się podoba. Niezwykłe dlatego, że niezmiernie proste. Odwiedzając Grzegorzewskiego zawsze mam takie przeczucie, że stanie się coś niezwykłego. Mam tutaj na myśli jego sposób widzenia teatru. Na premierze Wesela zobaczyłem coś, co nazwałbym powrotem do źródeł. Gratuluję Grzegorzewskiemu ogromnie. Widocznie coś w nim drgnęło na korzyść jego sztuki i oczywiście nas, widzów. Wiele jest piękności w tym przedstawieniu. Ale najważniejsze, że Grzegorzewski zaufał aktorom. Pozwolił im mówić, grać. Zapomina się o szalenie drobnych ornamentach, które, moim zdaniem, są całkowicie zbędne. O tym się całkowicie zapomina. Całość robi ogromne wrażenie. Pomysł z Chochołem jest niezwykły. Wspaniały. Podobał mi się szalenie. Chochoł został po raz pierwszy odczłowieczony w sposób właściwy. I odludowiony, choć muzyka, którą gra dotyka przecież źródeł muzyki ludowej. Chochoł stał się bardziej uniwersalny. To nie jest krzak róży wyjęty z ogrodu, tylko memento, które od tylu lat nam towarzyszy.

Maja Komorowska:
Z wielką radością i niekłamanym wzruszeniem obejrzałam ten spektakl. Nie byłabym w stanie, tak na gorąco, wyróżnić jakiejś postaci. Uważam, że była to kreacja zbiorowa. Myślę, że dla aktorów sceny narodowej to wielkie święto. Jestem wdzięczna wszystkim artystom i Jerzemu Grzegorzewskiemu, że zgotował nam taką ucztę.

Franciszek Starowieyski:
Rewelacyjne.

Andrzej Wajda:
Dzisiejszy wieczór udowodnił, że ten utwór sprawdza się w każdej sytuacji. Ja go znam właściwie na pamięć, więc dziś szczególnie się wzruszyłem słuchając tego tekstu. Jest tu bardzo wielu artystów, z którymi spotykałem się w swoich inscenizacjach. Wielu świetnych artystów z Krakowa. Ewa Ziętek, która debiutowała u mnie Panną Młodą dziś zagrała Kliminę. Teresa Budzisz-Krzyżanowska, którą przed laty obsadziłem w roli Racheli, dziś była Gospodynią. Kiedy pierwszy raz zrobiłem Wesele w teatrze w Krakowie, byłem początkującym, młodym reżyserem i Pannę Młodą grała Izabella Olszewska, a jak robiłem film, to grała już gospodynię. Wszyscy się zmieniamy, a Wesele trwa i będzie wciąż wracać, bo jest dramatem dla nas niezastąpionym.

Krystyna Zachwatowicz:
To, że Ewa Ziętek gra dziś Kliminę, najlepiej świadczy o tym, ile czasu upłynęło od naszej ekranizacji, w której, jak pamiętamy grała Pannę Młodą. Przepiękne są kostiumy Barbary Hanickiej. Magdalena Warzecha wygląda zupełnie jakby wyszła z obrazu Malczewskiego. Nadzwyczaj podobali mi się Państwo Młodzi, czyli Ewa Konstancja Bułhak i Wojciech Malajkat. Zachwycający był pomysł na Chochoła (Maria Wieczorek).