Biedny Genet artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • miejsce publikacji
  • „Argumenty” nr 14
  • data publikacji
  • 1972/04/02

Biedny Genet

W Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi miała miejsce polska prapremiera sztuki Jean Geneta Balkon. Reżyserował tę sztukę i przygotował dla niej scenografię Jerzy Grzegorzewski.

Genet przeciekał do nas powoli. Sztuki jego były sensacją mniej więcej 15 lat temu, kojarząc się wówczas z jak najbardziej wtedy żywym nurtem egzystencjalistycznym w literaturze. Genet dał także początek, lub zasilił poważnie, tak zwany teatr okrucieństwa. Jeśli chodzi o to ostatnie zjawisko to przykładów dostarczają Anglicy, którzy w manierze okrucieństwa grają Szekspira.

Przed Balkonem mogliśmy w Polsce obejrzeć Murzynów Geneta, w jedynej inscenizacji, i aż cztery odrębne przedstawienia Pokojówek w tym znakomite Pokojówki w reżyserii Konrada Swinarskiego w Teatrze Starym w Krakowie. Na tę już dość długą sceniczną historię Geneta można dziś spojrzeć z pewnego dystansu i zaryzykować próbę pobieżnej charakterystyki tego, czym było wejście tego pisarza w dzieje teatru.

Jean Genet szokował, oburzał, zachwycał, zapowiadał rewolucję artystyczną. Trzeba jednak powiedzieć, że wszystko to działo się za sprawą właściwości warstwy literackiej jego utworów. To ona była szokująca w tezach filozoficznych, zaskakująca analizą postaci, skrajnością sytuacji, ona wydawała się bluźniercza. Z taką literaturą, konstruowaną niezwykle teatralnie, Genet wchodził do teatru pojmowanego przez niego w sposób dosyć tradycjonalny: teatru pudełkowej sceny, rekwizytów realistycznych, postaci scenicznych kreślonych skrótowo i wieloznacznych, ale osadzonych jeszcze w psychologii indywidualnej i społecznej. Postaci te nie są tylko symbolami i nie tworzą się dopiero na scenie.

Obok tej awangardowej literatury na scenie pojawił się awangardowy teatr Becketta czy Ionesco. Tutaj już dramatopisarze zmuszali teatr do użycia nietradycjonalnych środków, do zupełnie innego budowania postaci, o innej psychologii i innym wyrazie. Awangardyzm Geneta natomiast rozgrywa się wciąż jeszcze w sferze literackiej.

Co zrobili z tym wszystkim w Łodzi?

Jerzy Grzegorzewski przebudował niemal cały teatr. Parter widowni dołączył do sceny, nie wpuszczając tam widzów. Ci ostatni, usadowieni na balkonie nie mogli widzieć wszystkich poruszeń aktorów w wielkiej przestrzeni dolnej części teatru. Wiele kwestii dochodziło więc z „offu”. Niestety, reżyser nie znalazł w sytuacjach samej sztuki uzasadnień dla tak niezwykłych poczynań inscenizacyjnych. Cały ten rozległy rwetes jest doczepiony do utworu Geneta z przyczyn, których można się domyślić. Dramaturgia Geneta znajduje się w tym punkcie rozwoju spraw teatralnych, z którego wychodzi już dzisiejsza rewolucja teatralnych form. Dramaturgia ta stwarza pokusę zastosowania teatru zrewolucjonizowanego. Jest to jednak pokusa szatana, ponieważ tekst takiego teatru nie uzasadnia, a autor didaskaliami go wyklucza. W efekcie tego, co zrobił Grzegorzewski, nie uzyskujemy w ogóle żadnego teatru, a dialogi rozpraszają się w zamieszaniu. Większość kwestii brzmi tak, jakby aktorzy ich nie rozumieli, lub nie wiedzieli, co z nimi począć. W tej sztuce, koniec końców aktorskiej, wydaje się, że inscenizacja zdołała aktorów zdezorientować. Na tym tle odbijają korzystnie kwestie dwóch pań: Marii Chwalibóg i Ewy Mirowskiej, co wydaje się być ich osobistą i odosobnioną zasługą.

Sądzę, że do zadań analizy reżyserskiej należy rozróżnienie awangardowości literackiej i awangardowości w planie środków teatralnych. Proste, tzn. mechaniczne dorzucenie tej drugiej do tej pierwszej niweczy wszelkie dobre efekty.