To trzeba koniecznie zobaczyć artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • miejsce publikacji
  • „Słowo Powszechne” nr 110
  • data publikacji
  • 1991/05/15

To trzeba koniecznie zobaczyć

Teatr Studio, po głośnej Tamarze, przygotował spektakl, który będzie niemniej głośny, ale w inny, rzec można bardziej zaszczytny sposób. Śmierć Iwana Iljicza — to adaptacja opowiadania Lwa Tołstoja, dokonana przez Jerzego Grzegorzewskiego, który jest również reżyserem i scenografem tego niezwykłego przedstawienia.

Koncepcja tego spektaklu szczególnie wyraźnie ujawnia bardzo osobiste odczucia i skojarzenia reżysera, który przekazuje widzowi swoje wrażenia i myśli, płynące obok tekstu, czasem nawet niezależnie od tekstu sztuki.

Śmierć Iwana lijicza w Teatrze Studio to opowieść o umieraniu człowieku w ogóle. Błąkanie się myśli, mijanie, nakładanie się ich, odkształcanie. Powracanie strzępów pełnych pustej i barwnej radości. Wypływanie zasadniczego wątku — bezbronności i dziecinnej niemożności pogodzenia się z przeznaczeniem. Wirowanie wspomnień i odczuć, a od pewnego momentu jakby odwijanie i wysmużanie, strzępienie przemyśleń i doznań.

Przedstawienie posiada dwa wiodące nurty — tekst, który słyszymy i interpretacja, która widzimy. Ogromnie usposabia to do uruchamiania wyobraźni i do indywidualnego odbioru dzieła, tak jak się to dzieje na koncercie.

Jerzy Grzegorzewski i Jan Peszek stworzyli spektakl, który można by traktować jako odtrutkę na telewizję, serwującą gotowe maniery w sposobie odruchowego reagowania i myślenia. Dziwność, niezwykłość Śmierci Iwana Iljicza poddaje się efektownemu i łatwemu opisowi. Niestety, opis zniszczyłby cały ciąg zaskoczeń i zagadek, jakie reżyser przygotował dla widowni.

Niezwykle dzieło sceniczne powstałe w Studio wynika ze spotkania dwu bardzo ciekawych osobowości — reżysera i aktora. Bo w gruncie rzeczy jest to koncert aktorski Jana Peszka, któremu zaledwie w tle towarzyszy dobry zespół. Wolno sądzić, że kiedy Grzegorzewski pomyślał o pokazaniu na scenie Śmierci Iwana Iljicza, od razu „zobaczył” w tej roli Jana Peszka. Przy swojej ogromnej wyobraźni i pomysłowości, przy swoim dynamicznym aktorstwie, Peszek zawsze pozostaje w szczególny sposób skupiony i precyzyjny. Na pewno daje się ponosić wyobraźni, ale następnie swój koncept najwyraźniej szlifuje rozumnie i zaciekle, jak to bywa u perfekcjonistów.

Można by sadzić, że omawiany spektakl ma przytłaczającą atmosferę. Przeciwnie. Składa się z ciągłych zaskoczeń, dziwności. Faluje — jak życie — bogactwem akcji. Patrzący podświadomie czuje wielką urodę tej jakby muzycznej kompozycji, gromadzącej zdumiewająco różne epizody, uporządkowane jednak w kształt klarownego dziełą sztuki.
Z całą pewnością Iwan Iljicz z Teatru Studio będzie trwałam wspomnieniem dla każdego widza, a dla wielu znaczącym przeżyciem artystycznym.