Aktorzy bronią Grzegorzewskiego artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • miejsce publikacji
  • „Kurier Polski” nr 69
  • data publikacji
  • 1994/03/23

Aktorzy bronią Grzegorzewskiego

Teatr autorski Jerzego Grzegorzewskiego jest bardzo szczególną propozycją artystyczną, adresowaną do wtajemniczonych, obdarzonych łaską nadążania za jego wizjami. Realizacje Grzegorzewskiego są coraz częściej wariacjami na temat sztuk, z którymi artysta ma ochotę się zmierzyć. Są rodzajem odautorskiej refleksji, czasem serio, czasem z przymrużeniem oka.

Tak też jest z ostatnim spektaklem Cztery komedie równoległe, rozpisanym na dwa wieczory. Wieczór pierwszy mamy właśnie za sobą, drugi — w czerwcu. Na obecny składają się dwie miniatury Sonata epileptyczna i Jagogogo kocha Desdemonę.

W skład Sonaty wchodzą motywy z Sonaty widm Strindberga oraz Idioty Dostojewskiego. Czy można łączyć wątki z dzieł tak różnych i szukać dla nich wspólnego mianownika? Grzegorzewski odpowiedział sobie twierdząco. Wyłuskał postaci, strzępki dialogów, wtopił je w scenografię, w której mogłoby się rozgrywać każde jego przedstawienie, puścił machinę w ruch i… pozostawił widza obojętnym.

Gra, jaką Grzegorzewski prowadzi z bohaterami i ideami, jest tak hermetyczna, że aż nużąca. Zdarzają się, oczywiście, przebłyski zrozumienia czy nawet aprobaty, ale dotyczą one raczej popisów aktorskich niż zrozumienia celu tej zabawy. Aktorzy wnoszą napięcie, siłę i życie, tacy aktorzy, jak Irena Laskowska, Teresa Budzisz-Krzyżanowska, Andrzej Blumenfeld czy Włodzimierz Press. Aktorzy bronią wizji Grzegorzewskiego.

Część druga, o połowę krótsza, poświęcona jest Wenecji. Punktem wyjścia stały się dla twórcy spektaklu Otello Szekspira i Śmierć w Wenecji Manna. Tym razem – duże brawa dla scenografii oddającej klimat miasta. Główną postacią jest Tadzio-Aschenbach, grany przez znakomitego niegdyś tancerza Stanisława Szymańskiego. Jego tyleż kabotyńska co liryczno-nostalgiczna pantomima (gorzej, gdy aktor otwiera usta) jest fantastycznym, błyskotliwym pomysłem scenicznym, który w zderzeniu z nadekspresją Anny Chodakowskiej (Desdemona) i Edwarda Żentary (Jagogogo) daje efekt piorunujący. Radzę wytrwać do drugiego aktu.