[Ionesco, jako autor „Łysej śpiewaczki”...] artykuł

Informacje o tekście źródłowym

  • autor
  • miejsce publikacji
  • „Gazeta Robotnicza” nr 221
  • data publikacji
  • 1996/11/14

[Ionesco, jako autor „Łysej śpiewaczki”...]

Ionesco, jako autor Łysej śpiewaczki (1950), niejako unieważnił wcześniejszy teatr, a na pewno z niego zadrwił. Nieliczni widzowie wygwizdywali jego pierwszą sztukę, którą teraz co wieczoru podziwiają turyści jako jedną z atrakcji nocnego Paryża. Teatr nie dał się unieważnić, wchłonął wielkiego kontestatora, zmienił się pod wpływem tego autora, a i jego o tyle zmienił, że kolejne sztuki mistrza absurdu coraz mniej odcinały się od tradycji, a on sam dostąpił dwuznacznego dla awangardowego artysty zaszczytu członkostwa Akademii Francuskiej.

Sztuka Król umiera (1962) — obok nieco wcześniejszego Nosorożca i rówieśnego utworu Pieszo w powietrzu — już nie kontestuje teatru (w każdym razie dziś tego się nie odczuwa). Ionesco — jeszcze silny i niemal młodzieńczo wyzywający — kontestuje Panią Śmierć. Unieważnia jej patos i powagę, przyprawia kabotyńską maskę, wzniosły rytuał degraduje do kategorii farsy. Oczywiście Śmierć nie dała się unieważnić, zgłaszając się po prześmiewcę w marcu 1994 r. Po co więc mu to było? Można próbować tego dociec w teatrze na przedstawieniu Króla w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego. Jest to dziwne i niepokojące przedstawienie. Naprawdę zabawne, a jakoś śmiać się człowiekowi nie chce. Grą paradoksów, komediowymi sytuacjami, absurdalnymi sylogizmami buduje się i rozwija groteska sceniczna. Wkrótce jednak wyczuwasz, że tym językiem, kojarzącym się potocznie z rozrywką, zabawą, nawet tracącym jakby tandetą, nadspodziewanie dokładnie wyraża się dziś dramat istnienia i ubywania człowieka. Śmieszny aż do żałości Igor Przegrodzki w roli kabotyniejącego Króla Bérengera I, którego królestwo wraz z życiem kurczy się do groteskowych rozmiarów, może porazić widza, wyobrażającego sobie coraz częściej kostuchę jako wesołą fryzjerkę z brzytwą Alzheimera. Ta „fryzjerka” pochodzi z mojej wyobraźni. Na scenie, obok i wokół zanikającego władcy, pojawiają się inne postaci, by odbywać swe ceremonie. Są to dwie pyszne Królowe (Halina Skoczyńska i Jolanta Zalewska), Pielęgniarka, przypominająca w interpretacji Igi Mayr także nianię, wieloznaczny Lekarz, który bywa też astrologiem, bakteriologiem, a nawet… katem (sugestywny Krzysztof Bauman), Strażnik (wyrazisty Cezary Kussyk). Postaciami spoza dworu, a częściowo spoza sztuki (Grzegorzewski wykorzystuje fragmenty Nosorożca i Pieszo w powietrzu) są Logik (Bogusław Danielewski), Starszy Pan (Ferdynand Matysik), Dziennikarz (Wojciech Ziemiański).

Z tym właśnie sprawnym zespołem, we współpracy z autorem przenikliwej muzyki Stanisławem Radwanem, obrazami z Król umiera oraz cytatami z innych utworów, Grzegorzewski scena po scenie przeprowadza dowód, że wielkiemu dramaturgowi udało się jednak coś unieważnić. Mianowicie rozróżnienie między komizmem i tragizmem. Może to mieć poważne i różnorodne konsekwencje nie tylko w teatrze. Jeśli tak jest w istocie, świat jest inny aniżeli nas uczono.